Pewien
mężczyzna
Pewien
mężczyzna, bardzo dojrzały,
Aby
poprawić swój wizerunek,
Chodził
po mieście przez wieczór cały,
Chcąc
w samym sobie wzbudzić szacunek.
Że
mimo wieku, wciąż jeszcze może,
W
młodej dziewczynie uczucie wzbudzić,
Zaoferować
także i łoże,
Nie
myśląc o tym, co mówią ludzie.
Portfel
miał przecież nieźle wypchany,
Dzieci
dorosłe i samodzielne,
Miłości
też znał wszystkie arkany,
To
atrybuty niebagatelne.
W
maleńkiej knajpce, tuż obok baru,
Piękna
blondynka wpadła mu w oko,
I
już nie czując swych lat ciężaru,
Pomyślał
sobie: dam radę, spoko.
Młoda
panienka w mig to pojęła,
Gdy
nagle oczy ich się spotkały,
Że
jak się tylko trochę postara,
To
pan za chwilę jej będzie. Cały.
Co
było dalej? Wszystkim wiadomo,
Wkradła
się w jego serce i łoże,
Zaprowadziła
w końcu do ślubu,
Wiedząc,
jak wiele skorzystać może.
Gdy
powiedziała, że ojcem będzie,
Śmiał
się ze szczęścia i pękał z dumy,
I
tą radością chwalił się wszędzie,
Myśląc,
że zjadł już wszystkie rozumy,
Bo
gdy w młodości tatusiem został,
Do
końca roli nie mógł zrozumieć,
I
obowiązkom swoim nie sprostał,
Bo
chciał się jeszcze w życiu wyszumieć.
Wydało
mu się, że właśnie teraz,
Będzie
dojrzały, odpowiedzialny,
Takich
tatusiów spotykał nie raz,
W
dzisiejszym świecie, to stan normalny.
Lecz
wielką radość, myśl taka psuje,
Bo
siedemdziesiąt na karku przecież,
Że
już się nigdy nie wyprostuje,
Gdy
się pochyli, by podnieść dziecię.
Fajny, mądry, dowcipny ... słowem - świetny. Ten wierszyk oczywiście a nie jego bohater.
OdpowiedzUsuń