Kundelek
Biały,
w maleńkie łatki kundelek,
Siedział
skulony pod ławeczką,
Zmarznięty
prawie na sopelek
I
śniło mu się ciepłe mleczko.
Mięciutki
koszyk i kominek,
Przy
którym można ogrzać kości,
Czasami
mały upominek,
Troszeczkę
ciepła i czułości.
Bo
ktoś go kochał i porzucił,
Na
pastwę losu go zostawił,
Miał
przecież wrócić, a nie wrócił,
Jak
niechcianego gościa spławił.
A
na początku pięknie było,
Gdy
go zabrano od mamusi,
Wszyscy
okazywali wielką miłość
I
każdy na wyścigi kusił.
Kosteczką,
mięskiem, skórką pyszną,
Gumową
piłką do zabawy,
Więc
co się stało, że nie wyszło?
I
na ten ziąb za drzwi wystawił.
Ten,
kto to zrobił, nie wie o tym,
Że
miłość psa – miłość bez granic,
Kocha,
że tylko jesteś przy nim,
Tak
bezgranicznie i tak za nic.
Przytul
kundelka, a zobaczysz,
Ile
radości będzie w domu
I
co prawdziwa miłość znaczy,
Że
w samotności mogłaś pomóc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz